top of page

♥ Żyjmy marzeniami - jak dzieci

Dzień dobry!

Dzisiejszy post, to luźna pogadanka z kategorii "lifestyle", która wypadła właśnie w dniu dzisiejszym naszego maratonu :) Temat dosyć prosty i przyjemny czyli temat naszych marzeń.

Ten post kieruję do Wszystkich osób, które marzą... oraz tym, którzy chcą przeczytać troszkę mojej historii i zobaczyć jak wielu z nas koniarzy, łączy to samo.

 ~No tak. To ja. Mała 8-letnia Oliwia, na swojej ulubionej wtedy klaczy - Quini. Czad. 

_________

Każdy z nas doskonale wie, jak to jest chcieć, pragnąć, pożądać czegoś lub kogoś. Każdy z nas skrycie o czymś marzy, ma w głowie pomysł, plan który w swoim życiu chciałby zrealizować albo bardzo na to liczy. 

_________

W jeździectwie lista naszych marzeń, celów i planów nie ma końca. Można by nawet powiedzieć, że nigdy jej nie zamkniemy. Z roku na rok otwierają nam się nowe możliwości, nowe pomysły. W jeździectwie nasz umysł jest nieograniczony. 

Gdy jesteśmy. Gdy byliśmy dziećmi...

Wszystko jest prostsze. Wtedy czas płynie wolniej, od wydanych pieniędzy ważniejsza jest rzecz, która wejdzie w nasze posiadanie, niezależnie od jej ceny. Jakby nie patrzeć w większości przypadków jesteśmy uzależnieni dość mocno od swoich rodziców oraz jesteśmy na ich utrzymaniu. Rzadko, które dziecko zastanawia się nad "wagą" swoich marzeń i to jest właśnie najpiękniejsze. Chcemy być księżniczką, weterynarzem, piosenkarzem... Chcemy mieć tysiąc lalek, 101 dalmatyńczyków, a w przypadku młodego adepta jeździectwa - (jakby nikt nie wiedział...) chcemy mieć konia. Kucyka najlepiej. Albo nie. Całą stajnię kucyków! I choć nie często udaje nam się spełnić te marzenia, są one związane z nami tak mocno jak utwierdzenie w przekonaniu, że kiedyś je zrealizujemy. Osobiście uwielbiałam ten stan. Uwielbiałam żyć marzeniami będąc małym dzieckiem, a koń był dla mnie jednym z tych największych. To, jak ogromną ilość pomysłów i planów miałam w głowie związanych ze swoim potencjalnym koniem z marzeń - jest rzeczą zdecydowanie przekraczającą ludzkie pojęcie. Nie... Wróć. Przekraczające pojęcie człowieka dorosłego, a nie dziecka. 

Jak wspaniałą i niesamowitą rzeczą jest wyobraźnia małych ludzi. Pomimo, że najczęściej dążą do swoich celów, nie ograniczając się przy tym, bawią i wymalowują szczęście, swoją własną, świetlaną przyszłość.

A gdyby każdy z nas, nie ograniczał swoich marzeń? Nigdy nie powiedział sobie, że nie jest w stanie osiągnąć "tego", w życiu? Gdybyśmy wszyscy mieli dalej tak kolorową wyobraźnię jak wtedy gdy byliśmy dziećmi? 

Gdy w naszej głowie pojawi się plan, chcemy zacząć go realizować... W dość szerokim tego słowa znaczeniu, patrząc nadal oczami dziecka. 

MOIM MARZENIEM JEST...

Wiele razy pytałam na swoich stronach Was, moich czytelników oraz widzów - co jest Waszym największym marzeniem?

Jak pewnie się domyślacie, znaczna większość odpowiedziała mi, że najbardziej na świecie chciałaby posiadać własnego wierzchowca. Nic dziwnego! Każdy jeździec o tym kiedyś marzył, marzy bądź nawet jeszcze nie wie, że zacznie! :) 

____

Doskonale pamiętam, jakie to uczucie gdy bardzo czegoś pragniesz ale tak ciężko w danym momencie jest Ci to osiągnąć. Przykładowo, chcę zjeść czasem czekoladę którą uwielbiam, ale nie mam jej akurat w szafce ;) Tak, to historia z życia wzięta... A przynajmniej mojego. Okropne uczucie! Dobrze, że zawsze mogę liczyć na wsparcie rodziny w tej sprawie bądź ukochanego. 

OLIWIA ZACZĘŁA JEŹDZIĆ KONNO.

Gdy byłam mała, swoją przygodę z jeździectwem rozpoczęłam oczywiście od jazd w rekreacji. Byłam najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem. Pamiętam nasze rekreacyjne karnety, wyjazdy w tereny i siedzenie w stajni całymi dniami po zmierzch. Pamiętam też doskonale większość ze swoich upadków! Ile razy spadliście na polu z rozpędzonego w galopie (bo to przecież super sprawa) konia? Fajna zabawa, tylko troszkę słaby finisz ;)

Gdy byłam dzieckiem w naszej stajni zaczęły się odbywać zawody. Do tej pory mam przed oczami widok koni na rozprężalni, które bacznie obserwowałam i analizowałam absolutnie każdy detal, każdy szczegół. Już nie wspominając o tym, jaka byłam zafascynowana jazdą amazonek (....i panów również ;) na swoich nieziemsko czystych, pięknych wierzchowcach. Myśl pt.: "też kiedyś wezmę udział w zawodach", "też kiedyś będę miała konia", "też kiedyś dam radę", przeleciała mi przed oczami dobre setki razy. 

 ~Nawet mam Mam nawet zdjęcie gdzie oglądam swojego Kemm'a na parkurach. Wtedy jeszcze mi się nie śniło, że będzie mój :)

Nigdy nie zapomnę tamtych czasów, nie zapomnę jak wspaniałe były te chwile. Marzenia dzieci czy młodych ludzi, są cholernie silne. Nic nie jest wtedy w stanie ich przebić, po prostu dążymy po swoje i już. 

Od dziecka miałam swoje wybrane cele. Pominę cel zostania Hannah Montaną, albo piratem :D Ale z perspektywy jeźdźca moja wyobraźnia sięgała zenitu.

Nie mając konia już wiedziałam jaki będzie i czym go będę karmić! Ciekawe prawda? Mój pies był koniem i nie miał życia, a komenda "zmiana" oznaczała lotną zmianę w psim galopie. Nie żartuję - serio, potrafił to zrobić. Mój pokój był jednym, wielkim koniem. Nie trudno było zauważyć, że właśnie to dziecko jeździ konno. W szkole gdy trzeba było narysować konia - Oliwia leciała na łeb na szyję bo przecież wie jak koń wygląda, gdzie ma głowę, a gdzie tyłek! Kreatywnie, Kochani, kreatywnie. Jaki macie rekord skoku przez kij od mioty oparty o krzesła na ogródku? Metr? Metr trzydzieści? Ja pamiętam jedynie tyle, że biłam rekordy i urządzałam z przyjaciółką zawody, a mój ogród zamieniał się momentalnie w hipodrom.

Tak! Nie tylko Wy robiliście takie rzeczy będąc dziećmi! 

Mój kot Perski biegał za laserem po podłodze i wcale nie przeszkadzało mu to, że przy okazji pokonywał szeregi gimnastyczne, a ja miałam fun. 

OLIWIA ZACZEŁA JAZDĘ SPORTOWĄ.

Gdy w grę jednak wszedł już dzierżawiony przez nas koń, wszystko zaczęło się zmieniać. 

Pies i kot złapał oddech, różowy czaprak w kropki poszedł w zapomnienie, moje wyobrażenie łatwości w pokonaniu prawdziwego parkuru na koniu - momentalnie padło ;)

Po raz pierwszy przeżyłam przeskok pomiędzy rekreacją, a sportem. Pewnie też to już poznaliście, bądź poznacie. Te momenty w życiu jeźdźca dzieli przepaść niczym Wielki Kanion. Pomijam sportową rekreację, to faktycznie z Wielkiego Kanionu robi się most Rędziński we Wrocławiu. Ale i tak, przepaść jest.

Jeżeli traficie na dobrego trenera ceniącego sobie szczegóły i dokładną pracę z koniem, dopiero wtedy poznajecie co to znaczy jazda konna. Dopiero wtedy czujesz (naprawdę czujesz...) co znaczy jazda sportowa. 

Jak byłam dzieckiem, które było cholernie ambitne i kreatywne, może pomijając kwestie szkoły. Nigdy nie lubiłam matematyki. Z kolei jeżeli mowa o tym co kochałam robić czyli jeździć i trenować - byłam typem dziecka profesjonalisty, czyli osoby, która się wścieka gdy jej coś nie wychodzi. No kochana Oliwko pech chciał, że wcale nie było tak kolorowo. Moje treningi nie raz kończyły się płaczem u konia w boksie z przysłowiowego wkurwu na siebie samą. Życie! W pewnym sensie była to dobra motywacja i solidny kopniak aby iść w to dalej. I szłam. 

Zaczęłam eksperymentować. Tak jak zawsze bałam się wielu rzeczy na koniu, tak później zebrałam się na odwagę i zaczęłam robić więcej.  Nigdy nie zapomnę gdy przez długi okres czasu walczyłam ze strachem przed szybkim tempem. Galop w tępie 350 albo po prostu "parkurowy" - był strachem silniejszym ode mnie. Ptak i strach na wróble - mniej więcej tak wyglądały moje lęki na koniu. Znasz go i przebywasz w jego otoczeniu, ale i tak zjadasz tylko te owoce które są od niego daleko. 

Jednak Oliwia wpadła na genialny i nieco restrykcyjny pomysł wobec siebie samej - przełamać się, a swój strach na wróble zrównać z ziemną i opluć. (nie robimy tego w domu, e e.)

Tak więc cyrk na kółkach uważam za otwarty. Wsiadłam na konia, na oklep twierdząc, że jak mam przełamać swój strach to już konkretnie. No dobra, to jazda. Pojechałam na pole, obok stajni. Na wszelki wypadek gdybym miała się zabić - lepiej żeby ktoś mnie znalazł obok placu niż gdzieś w lesie za 3 miesiące. Mhm, dokładnie, pamiętacie jak wspomniałam o tym, że byłam kreatywnym dzieckiem? To dobrze.

Wsiadłam na tego konia i pogalopowałam niczym Secretariat po torze Aqueduct podczas swojej ostatniej gonitwy. Bang! Nie spadłam, bałam się w cholerę, ale wróciłam szczęsliwa bo przecież żyję i okazało się, że w cale nie ma się czego bać ;)

Dzięki Bogu z czasem trafiłam pod skrzydła świetnego trenera, który nauczył mnie jak jeździć i jak pokonywać swoje lęki - w cywylizowany sposób. Swoją drogą, nikt, absolutnie NIKT, nie wiedział (do tej pory) gdzie wyjechałam wtedy z koniem na oklep i po co :)

____________

 ~Nawet nie wiecie ile lat temu było zrobione to zdjęcie... Pamiętam ten czas do dziś! To były jedne z moich pierwszych zawodów w życiu. Wraz z moim ukochanym, dzierżawionym wtedy Balansem, ukończyliśmy parkury jako najszczęśliwsza para na świecie :) 

Pomimo tylu przygód po drodze, uczucie po udanych przejazdach na zawodach jest absolutnie niezapomniane. Raz kończyłam zawody na podium, a raz pod podium. Na tym z resztą polega "kariera sportowca", jeżeli tak mogę nazwać swoją jazdę wiele lat temu.

Balans był koniem, którego mogłam sobie wymarzyć. Szedł pewnie na parkurze, zawsze pomagał i latał na drugą stronę przeszkody.  Niczego się nie bał, gdy ja bałam się wszystkiego.

To zbawienie mieć takiego konia jako nauczyciela - i po to ten skromny przerywnik w historii. Chciałam to powiedzieć. 

 Balans przeprowadził mnie przez wiele parkurów. Naprawdę wiele. Zdecydowana większość z nich należała do moich udanych. Gdy Balu zaczął chorować, moja przygoda momentalnie upadła. To był koń, którego traktowałam jak największe szczęście, jakie mnie spotkało. Zdecydowanie - spełnienie moich pierwszych marzeń. Cieszę się, że po tylu latach wspólnej pracy konik nadal ma się dobrze i cieszy się spokojną emeryturą. 

______ WŁASNY KON?! 

Dokładnie tak wyglądała moja reakcja gdy rodzice powiedzieli mi, że możemy wejść w posiadanie własnego rumaka. 

Po wielu latach doczekałam się. Zaczęłam pracę z własnym koniem, koniem swoich marzeń. Zawsze chciałam mieć zwierzaka, który będzie stanowił cząstkę mnie. Konia, który nie będzie sprawiał, że stanę się zawodnikiem światowej sławy czy też będę stawać na podium - ale będzie moim największym przyjacielem. 

Kemm'o to dwa w jednym :) Świetny sportowiec po udanej karierze skoczka, ale i najlepszy kompan. Sprawił, że poznałam co znaczy praca z koniem bardziej wymagającym, co to znaczy gdy koń odda za Ciebie wszystko oraz wiem też co znaczy obity i stłuczony tyłek gdy koń skacze jak rakieta, a Ty jeszcze o tym nie wiesz ;)

_______

Jestem wdzięczna rodzicom za to jaką przygodę i jakie dzieciństwo mam za sobą. Teraz wiele się zmieniło, ale wiecie co?

Marzenia się nigdy nie zmienią i nigdy nie należy z nich rezygnować!

Ja marzyłam od dziecka. Wszystko zrealizowałam, prędzej czy później, z pomocą czy bez. 

I hej! Nadal marzę :) Nadal marzę o tym, że jeszcze kiedyś wystartuję w zawodach, że moja firma i marka rozwiną skrzydła, a Kemm nigdy już nie zachoruje i zazna najlepszej emerytury na jaką zasłużył. Marzę, że kiedyś postawię dom i będę mieć wspaniałą rodzinę, że nie będę już chorować, a w moim życiu konie zawsze będą jego częścią. 

Marzenia są po to, aby je spełniać, a co Cię nie zabije to Cię wzmocni. 

SZACH 

MAT.

Do jutra! :*


Comments


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Tagi
Social Media
  • Facebook Social Icon
  • Instagram Social Icon
  • YouTube Social  Icon

FUCHS.PL ♥ Oliwia Kita

bottom of page